Kolejki jak w mięsnym, ludzie nawet nie udają, że są w świątecznym nastroju, tylko patrzą jak szybko i bezboleśnie opuścić sklepy. A tam tkwi się po kilka godzin... Ja z obolałym kręgosłupem i nieskrywanym niezadowoleniem, że zostałam wrobiona w "prezentację", rozglądałam się za panem z dzieckiem, za panią co bierze coś i odkłada po 5 razy, za blondynką z pięknymi ustami... tak dla zabicia czasu i porównania ludzi. Wszyscy jakieś świeczki, Mikołaje, mydełka noszą i tak jak ja rozglądają się, myślą, i tupią zniecierpliwieni. Słucham dialogu chłopaków stojących za mną:
- Wszystko już masz? Jesteśmy prawie przy kasie?
- Wszystko.
- Może potrzebujesz czegoś jeszcze? Bo wiesz, jak się wraca do domu, to się zawsze okazuje, że czegoś zabrakło.
- Mam wszystko, dostałem wyraźny rozkaz co kupić.
- A kartkę odwróciłeś?;)
Na to ja się odwróciłam, bo mi się śmiać zachciało... Patrzę Handy. Lata go nie widziałam:) Jednak jest coś magicznego w powietrzu:) Nawet takie stanie w kolejce i tupanie w miejscu nie musi być nudne, panowie coś o tym wiedzą. Żarty, żarciki, ktoś dzwoni do kumpla krzycząc na cały sklep: Hoł, hoł, hoł! Co u ciebie prezesie? Pan inteligent radzi się czy zielone czy czerwone te talerze wziąć i przy kasie i tak zmienia zdanie:) Pan z wózkiem wariuje i mówi, że gdyby on się tak posuwał jak ta kolejka...:) A panie raczej grzecznie, spokojne, pewnie już myślą co do barszczu dodać:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz